Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

7 rzeczy, których nie mówią ci o studiach w Polsce

386 062  
610   210  
Czy studia są potrzebne? Niezbędne? Czy dyplom ukończenia wyższej uczelni ma jeszcze znaczenie? I tak, i nie. Niezależnie od tego, co planuje się po skończeniu liceum, warto poznać trochę faktów o studiowaniu. Faktów, o których zwykle głośno się nie mówi. Mogą się przydać w podjęciu decyzji.

Prawdziwe życie w dupie ma twój dyplom. Coś, na co pracowałeś przez pięć lat, w oczach pracodawców świadczy tylko o tym, że przez pięć lat nie robiłeś nic innego poza miłym siedzeniem na wykładach i słuchaniem mądrzejszych od siebie – po prostu przedłużyłeś sobie czasy szkolne. Kiedyś było inaczej – owszem. Fakt uzyskania licencjatu coś znaczył. Potem przestał, a znaczenia nabrał tytuł magistra. Ale i on dzisiaj nie ma większej wartości. Wrażenie robi dopiero doktorat. Ale już niedługo… Może już za kilka lat z doktoratem, ale bez habilitacji powiedzą ci, żeś głąb?

Wiele się nie nauczysz – jeśli w ogóle. Niestety między studiami a rzeczywistością wciąż jest przepaść, której nie sposób zasypać. Wciąż jeszcze będziesz poznawał głównie teorię. W tym również rzeczy nieaktualne od kilkunastu lat, ale powtarzane, bo ma je wykładowca w swoim zeszyciku założonym do pomocy podczas pierwszego roku pracy. Skończywszy większość kierunków, będziesz miał mniejszą lub większą wiedzę teoretyczną, ale z praktycznego punktu widzenia wciąż będziesz mniej wartościowy niż przyuczony przez ojca do zawodu gimnazjalista.

Wyścig szczurów istnieje, ale nie w takiej formie jak gdzie indziej na świecie. Ścigają się nie studenci, ale wykładowcy i prowadzący zajęcia. To ich wiecznie gonią terminy. Piszą artykuły, zdobywają punkty za publikacje, jeżdżą na konferencje i rozwijają swój dorobek naukowy, byle tylko awansować na wyższy stopień w hierarchii (i jeszcze choć na kilka lat odsunąć widmo zwolnienia). W całym tym cyrku student znajduje się na straconej pozycji. Zwykle po prostu kadrze przeszkadza. Co z kolei dziwne o tyle, że za każdego studiującego uczelnia otrzymuje dofinansowanie.

I tu jest pies pogrzebany – liczy się ilość, nie jakość. Stąd dzisiejsze studia w Polsce nijak się mają do tych sprzed kilkudziesięciu lat, a niegdyś najbardziej szanowane, elitarne kierunki przemieniły się dziś w zwykłe przechowalnie takich trochę starszych nastolatków. Powstały istne "wydziały gier i zabaw", gdzie wystarczy tylko przychodzić od czasu do czasu na zajęcia, by po pięciu latach wegetowania odebrać upragniony dyplom. I sami wykładowcy napominają, żeby nie mówić o tym, co dzieje się na wydziale – "kto was przyjmie do pracy, jeśli będziecie tak mówić?!", uzasadniają.


Jedna z niewielu przydatnych rzeczy na dzisiejszych studiach to… dziekanat, ale i to z czasem się zmienia. W tych starszych, "tradycyjnych" dziekanatach wciąż jeszcze straszą panie z poprzedniego systemu, dla których student to największy wróg. I paradoksalnie to właśnie one najlepiej uczą samozaparcia i niezrażania się w kontaktach z "wyżej postawionymi". Uczą umiejętności konsekwentnego dążenia do celu bez względu na rzucane pod nogi kłody – a to umiejętność bardzo przydatna w polskiej rzeczywistości urzędniczej.

Liczba studiujących systematycznie maleje. Po części związane jest to z niżem demograficznym i wynikającym z tego niedoborem kandydatów. Ale nie do końca. Na Zachodzie już zaobserwowano tendencję wskazującą, że młodzi ludzie chętnie rezygnują ze spędzenia kolejnych pięciu lat na tępym wgapianiu się w tablicę na rzecz przedsiębiorczości. Mają własne pomysły i zakładają własne firmy, po czym wiedzie im się lepiej lub gorzej, ale zawsze na swoim. Studia odkładają na później i interesujące ich kierunki kończą zaocznie, równolegle z normalną pracą.

Ukończyć studia jest znacznie łatwiej niż kiedykolwiek – wystarczy trochę motywacji do regularnego pojawiania się na zajęciach i mobilizacji do nauki dwa razy w roku, by zaliczyć sesję. Ale pójście na studia "byle tylko pójść" mija się z celem. Lepiej zamiast tego gdzieś się zatrudnić i popracować na widmo przyszłej emerytury, a przynajmniej zdobyć jakiekolwiek doświadczenie. Inteligentnemu człowiekowi, który chce się uczyć, (prawie) żadne studia nie są niezbędne. Ale żadne też mu nie zaszkodzą, więc studiować – jak najbardziej. Tyle że z głową, a nie, jak duża część dzisiejszej młodzieży, bezmyślnie.

A wy jakie macie doświadczenia ze studiami? I co doradzilibyście swoim dzieciom?
120

Oglądany: 386062x | Komentarzy: 210 | Okejek: 610 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało