Wyjechałem kiedyś z grupą znajomych na wakacyjny wypad na działkę mojego przyjaciela.Odludzie nad Bugiem, ładny i wygodny dom, piękna pogoda, normalnie sielanka. Było nas z dziesięć osób, wśród nich – nazwijmy go Maciuś. Młody, piękny pseudometal z włosami do pasa. Byłby spoko koleś, gdyby nie to, że non stop podpijał mi piwo. Wystarczyło odłożyć gdzieś na chwilę butelkę, by ta magicznie znikała. Po krótkim śledztwie szybko rozgryzłem na czym polega ta magia.
Może bym się nawet specjalnie nie wkurzył, gdyby nie to, że najbliższy sklep znajdował się dwa kilometry dalej, przez pola w linii prostej, a Maciuś jakoś nigdy nie kwapił się do brania udziału w uzupełnianiu zaopatrzenia. Poza tym kilka osób też zwróciło uwagę na zbyt szybko parujące napoje. Naturalnie powstał plan, oczywisty plan...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą