Na młot Moradina! Znowu o porno będziecie pisać? Hurr durr! Owszem, kolejny raz wracamy do cyfrowych cycków i pikselowych wytrysków. Tym razem jednak nie będziemy spuszczać się nad pozytywnymi stornami produkcji XXX. Zamiast tego powiemy sobie o rzeczach, które sprawiają, że odechciewa nam się odwiedzać witryny z fikołkami.
Zaplanowanie dobrego, wartościowego seansu, w którym zwroty akcji mieszać się będą z mięsistymi dialogami jest w przypadku większości produkcji kiszonych niemalże graniczące z cudem.
Sztuczne aktorki
Właściwie to dożyliśmy czasów, gdzie aktorzy spokojnie mogliby zostać zastąpieni przez ich wirtualne odpowiedniki. Raz, że technologia już na to pozwala, a dwa, że wiele gwiazd porno i tak już nie wiele ma zbyt dużo wspólnego z kobietami z krwi i kości. Nie do końca kumam, kto jest odbiorcą klipów, w których jakiś przerośnięty orangutan z półmetrową atrapą pyty robi sałatkę siekaną z waginy aktorki przypominającej plastikową wersję monstrum doktora Frankensteina.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą