Szukaj Pokaż menu

Wielopak weekendowy CCXXII

52 379  
Dziś w wielopaku "szał dwójek" czyli 222 odsłona zestawu najlepszych kawałów wybranych z tygodnia. Będzie, między innymi, o gotowym do wszelkich poświęceń małżonku, niezdarnym kryminaliście i cierpliwym kierowcy cysterny. Zapraszamy!

- Kochanie, co byś zrobił, gdybym tonęła w rzece?
- Od razu bym pobiegł do najbliższej wioski po pomoc.
- Ale najbliższa wioska jest daleko od rzeki!
- Kochanie, dla ciebie jestem gotów biec jeszcze dalej!

by Peppone

* * * * *

Młodzieniec przychodzi do gabinetu ojca swojej przyjaciółki, wielkiego biznesmena i mówi:
- Chciałbym się ożenić z Pańską córką.
- Hmmm.... A czym się Pan zajmuje?
- Jestem robotnikiem.
- Ja jestem demokratą, mi nie przeszkadza, że ktoś jest robotnikiem. A ile Pan zarabia na miesiąc?
- 200 dolarów.
- Hmmm... Nie rozumiem, jak Pan chce się żenić z moją córką mając takie zarobki? Czy Pan sobie zdaje sprawę, młody człowieku, ile mnie kosztują jej kaprysy? 200 dolarów na miesiąc to ona wydaje na papier toaletowy!
Młody człowiek wychodzi z gabinetu biznesmena ze spuszczoną głową. Przyjaciółka, która czekała na niego pod drzwiami pyta zniecierpliwiona:
- I co Ci powiedział ojciec? Zgodził się?

Garść Dziwnych Japońskich Przesądów

40 034  
15   15  
Kliknij i zobacz więcej!Może to i lepiej, że w Polsce z tej obiecywanej drugiej Japonii nic nie wyszło. Co prawda nic nie przebije polskiej wiary, że rodzaj słuchanej muzyki ma wpływ na jakość oddawanej honorowo krwi ale Japończycy też mają niezłe zabobony:  

1. Jeśli uszy cię swedzą, to znaczy to, że coś pomyślnego się wydarzy. Rankiem - prawe ucho, a wieczorem - lewe.

2. Kichanie oznacza:
- jeden raz - ktoś cię potajemnie chwali,
- dwa razy - ktoś cię za plecami obmawia,
- trzy razy - ktoś się w tobie zakochał,
- cztery razy - masz katar.

3. Skurcz w nodze leczy się przez wyciągniecie słomki z maty na podłodze, zwilżenie jej śliną i wcieranie w czoło. Należy przy tym powtarzać formułkę: Shibire Kyo ye nobore! (Skurczu, zabieraj się do stolicy!).

4. Ten, kto wrzuca do ognia czyjeś obcięte paznokcie albo włosy z czyjejś głowy, oszaleje.

Wielka księga zabaw traumatycznych CXIV

22 927  
1   4  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

TO SOBIE SKOCZYŁ

Mając gdzieś tak 6 lat całe wakacje spędzałem na małym placu zabaw tuż za moim blokiem. Były tam huśtawki (zwane w przedszkolnym slangu bujaczkami) - dwie małe i jedna duża. Z tej dużej popołudniami starsi chłopcy skakali w dal, a ja przyglądając się im z zazdrością chciałem oczywiście też tak skakać.
Chcąc uniknąć kompromitacji pewnego ranka wziąłem swojego pieska Kajtka na spacer, co było tylko pretekstem do pierwszego w życiu treningu skoków z huśtawki. Postanowiłem rozpocząć asekuracyjnie od małej "bujaczki". Kiedy już dość wysoko się rozbujałem przyszła pora na skok.
Problem w tym, że nie wiedziałem, kiedy zeskoczyć i zrobiłem to oczywiście w nieodpowiednim momencie, kiedy huśtawka się cofała, co zaowocowało upadkiem dokładnie pod nią. Niby luz, bo ziemia pod spodem była miękka, ale do dziś zastanawiam się po co podnosiłem głowę.
Kiedy otworzyłem oczy huśtawka stała już zupełnie w miejscu a po twarzy lizał mnie Kajtek.

by Gjava @

* * * * *

WINDA

Jest początek lat 90-tych mój sześcioletni wówczas brat postanowił sprawdzić co kryje się w bebechach windy. Kiedy drzwi były otwarte wcisnął mały palec pomiędzy drzwiami a futrynę. Kiedy mama zamknęła drzwi winda ruszyła i tylko fuksem udało się otworzyć ją ponownie i zatrzymać. Mały palec mojego brachola wylądował w misce pełnej lodu. Jako że nie mięliśmy jeszcze telefonu, a sąsiedzi byli wredni na pogotowie udaliśmy się autobusem, który podjechał prosto pod drzwi szpitala. Dopiero na izbie przyjęć w pełni ogarnęliśmy rozmiar tragedii. Mały paluszek trzymał się tylko na skrawku skóry. Na szczęście udało się go uratować, ale blizna pozostała do dziś.

by JTClark

* * * * *

SYMULATOR

Będąc wespół z moim bratem (3 lata młodszym) szkrabami niewielkimi dostaliśmy z jakiejś okazji, której już nie pamiętam prezent w postaci jakiegoś ustrojstwa, będącego symulatorem jazdy na motorze. Znaczy się, był tam ekran i kierownica gdzie można było dawać gazu i rzecz jasna skręcać. Ot i cały symulator. Był on na baterie lub na taki bajerancki zasilacz. Któregoś pięknego dnia chcieliśmy poszaleć, więc dawaj do gierki. Ale baterii brak (jeździliśmy intensywnie), zasilacz gdzieś się zapodział i został kabel, który powinno się wpiąć do zasilacza, a zasilacz do gniazdka. Wiedząc o tym postanowiliśmy ominąć tę niedogodność i podłączyć kabel bezpośrednio do gniazdka. W swojej roztropności i talencie elektryka nie wpadliśmy na to, że różnica napięcia może powodować problemy w działaniu ustrojstwa. Niezrażony niczym chwyciłem kabelki w ręce i dawaj z nimi do gniazdka, podczas gdy brat siedział już za sterami. Walnęło zdrowo! W całym pokoju zielona mgiełka z ustrojstwa, brat w szoku, a ja z poparzona prądem ręką próbowałem udawać przed rodzicami, że nic się nie stało. Odtąd moje zapędy związane z elektryką ustały na dobre zanim się jeszcze rozpoczęły.

by Rufny

* * * * *

DRZAZGA

Kiedy byłam małym dzieckiem (4-5 lat), bawiłam się z rodzeństwem w "chowanego". Nie wspomnę już, ile razy podczas takich zabaw rozcięłam głowę o parapet, albo próbowałam wejść do kominka.
Pewnego dnia postanowiłam schować się w piwnicy, w której mój dziadek miał urządzony warsztat stolarski. Postanowiłam nie zapalać światła, nie pytajcie mnie dlaczego. W drodze do szafy na narzędzia, gdzie miałam się ukryć potknęłam się i wyrżnęłam wprost na ostry kawałek drewna (ok. 6 cm drzazga). Przebiłam brodę na wylot. Podniosłam wrzask, zaraz pojawili się rodzice i z zimną krwią zawieźli mnie na ostry dyżur. Na brodzie została tylko niewielka blizna, ale drzazgę nadal trzymają rodzice.

by O_kosiara @

* * * * *

RURA

Razu pewnego - lat miałem wtedy chyba z osiem - wybrałem się z rodzicami do babci na wieś. Tamże poszedłem do kumpla, który akurat robił ze swoją babcią jakieś porządki na podwórku. Wokół biegają kurki, kaczki, atmosfera sielska, no to mi się udzieliło. Zacząłem nosić szpargały wszelakie i ogólnie pomagać dobremu kumplowi. O płot oparta stała sobie niewinnie wielka rura, żelazna zdaje się. Tak z 15 cm średnicy, długość około 4 - 6 metrów. Kumplowi jakimś cudem udało się ją od płotu oderwać, lecz nie udało mu się jej czas dłuższy niż sekund kilka w pionie utrzymać, skutkiem czego rura poczęła majestatycznie przecinać powietrze zmierzając wyraźnie ku ziemi. Traf chciał, że na jej drodze stanąłem głupi i nieświadomy ja. Odwrócony tyłem nie miałem pojęcia o tym, iż rzeczona rurka zmierza wprost na mnie. Usłyszałem tylko jakiś wrzask babci kumpla, a potem niesamowity brzdęk, który słyszałem potem jeszcze ze dwa dni. Rurka oczywiście trafiła mnie w łepetynę. Najdziwniejsze zaś jest to, że oprócz solidnego guza nic mi się nie stało. Nawet nie płakałem. Zawsze byłem twardy.

by Cliquer @

* * * * *

USTROJSTWO

Mój tato z zawodu jest energetykiem i od zawsze interesowały mnie jego różne narzędzia (miałem wtedy 6 lat, to normalne). Kiedyś w jego szufladzie znalazłem jakiś zegarek z dwoma drucikami wystającymi. Zapytałem ojca co to jest, odpowiedział, że jakiś tam miernik do czegoś tam (techniczny bełkot) i kazał odłożyć na miejsce. Tak też postanowiłem uczynić, ale najpierw zachciałem zmierzyć prąd w gniazdku. Podszedłem do gniazdka, wsadziłem druciki do dziurek i... Obudziłem się na szpitalnym łóżku, nade mną stało ze 3 lekarzy i rodzina z całej okolicy, nawet była ciocia, poznałem to po swojskim:
- Eeee, Jadzia, łon chyba łotwozył łocy.
Nic mi groźnego się nie stało, mam na palcu bliznę od wlotu prądu i na pięcie od jego wylotu z ciała, ale i tak warto było, bo do tej pory śmieję się z "Eeee, Jadzia, łon chyba łotwozył łocy". To już się chyba stało rodzinnym tekstem.

by Jumpertbg

* * * * *

ZAMEK

W wieku 6 może 7 lat miałem z bratem zabawę w zamek. Polegała ona na tym, że ja wspinałem się na bramę, a brat jako jednoosobowy odział wroga próbował bramę zdobyć. A tak naprawdę to jak ja stałem na bramie, on dziabał mnie kijem i uciekał. Pewnego razu brat był bardzo blisko zdobycia zamku tzn. dostałem kijem i spadłem z bramy, a brat ucieszony sukcesem podbiegł i próbował bramę otworzyć. Ja postanowiłem raz na zawsze pozbyć się wroga. W tym celu pożyczyłem jedna z cegieł które leżały obok, wlazłem na bramę i cisnąłem cegłą w brata. Efekt był taki, że brat po spotkaniu z cegła wydał rozkaz do odwrotu, czyli uciekł za szopę krzycząc ’’Haha! Nie trafiłeś!’’ słowo ’’trafiłeś’’ zostało stłumione przez podłoże, w które brat trafił twarzą gdy mdlał. Ja zobaczyłem tylko nogi brata wystające zza szopy, a gdy podszedłem bliżej krew na głowie brata w miejscu gdzie głowa spotkała się z cegłą.

by Fef

* * * * *

LATAWIEC

Dosyć niedawno, bo jakieś 4 lata temu więc w wieku 14 lat (!!!) zachciało mi się zbudować swój własny prywatny latawiec. Użyłam więc dość grubych desek i zwykłych gwoździ (jakże inteligentnie z mojej strony). Pech chciał, że latawiec najzwyczajniej nie chciał latać. Poirytowana buntem latawca chciałam rzucić nim w ziemię. Jedyne czego nie przewidziałam, to wystający, zardzewiały gwóźdź, który wbijając mi się w jedną stronę palca wyszedł po jego drugiej stronie. Z latawcem wiszącym przy palcu przyuważyła mnie kochana babcia, już zaczęła wykręcać 999, kiedy ja ze stoickim spokojem wyjęłam latawiec z palca i stwierdziłam, że to tylko dziurka. Po dwóch dniach palec miałam wielkości i koloru pokaźnej śliwki.

by Fajtlapka

* * * * *

BUDOWA DOMKU

Z moim kuzynem wymyśliliśmy, że wybudujemy sobie domek. Było to w czasie, kiedy oboje mieliśmy po 7 lat. Moja rodzina zamieszkała w świeżo wybudowanym domu, koło którego stała jeszcze wanna z wapnem gaszonym. Z braku betonu zmieszaliśmy owo wapno z piaskiem i używając cudnych kolorowych wiaderek transportowaliśmy je na miejsce "budowy". Pech chciał, że biegnąc z kolejnym wiaderkiem wywróciłam się wylewając wapno na twarz.

by Fajtłapka

* * * * *

STARY A GŁUPI

ROZMOWA KWALIFIKACYJNA


Mój mąż, wówczas jeszcze tylko chłopak chciał sobie dorobić do studiów w Warszawie. Załatwił więc mu pracę jego brat w pewnej hurtowni-wydawnictwie. Mój mąż nosił wówczas długie włosy, zarost na twarzy i miał na sobie jakąś wielką ruską kurtkę skórzaną .
Przyszedł więc na umówione spotkanie, ale szefa jeszcze nie było.
Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie to, że zamiast szefa pojawiła się policja, która obezwładniła mojego męża i posadziła do aresztu - zabierając pasek i sznurówki. Zabrali go na jakieś 8 godzin - do wyjaśnienia.
Oczywiście odbierali go z aresztu szef i brat, a policję zawiadomiły pracownice szefa, które myślały, że mój mąż przyszedł pobić szefa.

by Gosiaktosia6 @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

A na zakończenie lubiany bonusik traumatyczny. Nie powtarzajcie tego w domu... Zachowana oryginalna pisownia.

Byłem na wsi jak dziecko mając 8 lat. U babci. Wraz z kolegami podkradliśmy się do wychodka, gdzie była dziura a tam jakiś facet. Wziąłem proce nacelowałem i trach! Prosto w dupsko! Facet wyleciał jak porażony krzycząc OJOJOJOJOJ gonił nas ze 700 metrów. Potem na pole już nie wyszedłem.

by Rafalpiszczek @
1
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Garść Dziwnych Japońskich Przesądów
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu 12 lifehacków tak idiotycznych, że niemal genialnych
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu Zwykłe zdjęcia, które połączone w pary tworzą bardzo nieczyste obrazki
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Przejdź do artykułu Czasami mniej znaczy lepiej, czyli przykłady świetnego designu
Przejdź do artykułu Lansky: Kierownik po godzinach
Przejdź do artykułu Memy, które przyniosą ci odrobinę uśmiechu LV
Przejdź do artykułu Pouczające ciekawostki prasowe III
Przejdź do artykułu Rodzynki (z) wykładowców - SGGW

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą