Trochę w temacie wczorajszego święta...
Plemię pierwotnych ludzi postanowiło pójść na polowanie.
Poszli. Tropią. W końcu wytropili stado mamutów.
Rzucają kamieniami, oszczepami i nic. Stado się rozpierzcha we wszystkich kierunkach niedraśnięte nawet.
Wtedy jeden z tubylców wychodzi przed szereg i mówi:
- Tak nic nie zdziałamy. Atakujemy jednego mamuta, oddzielamy go od stada i wtedy będzie łatwiej go upolować!
I w ten sposób pojawili się na świecie dowódcy... Jak powiedział, tak zrobili. Oddzielili jednego mamuta od stada, ale i tak im uciekł do lasu. Stoją wszyscy, nie wiedzą co dalej robić. Wtedy wychodzi z szeregu następny tubylec i mówi:
- Chodźmy! Okrążymy las i będziemy iść w kierunku środka lasu. I w środku lasu dorwiemy tego mamuta!
I w ten sposób pojawili się na świecie szefowie sztabów...Jak powiedział, tak zrobili. Okrążyli las, spotkali się na środku lasu, dorwali mamuta, ale boją się do niego podejść, bo zwierz straszny i na dodatek rozwścieczony.
I wtedy jeden z nich, najodważniejszy wyskakuje do przodu i ciska włócznią w mamuta, trafiając go w sam środek oka. Mamut pada jak długi.
I w ten sposób pojawili się na świecie snajperzy...Oprawili mamuta, przytargali mięso do pieczary i poszli spać. Rano się budzą - a mamuta nie ma.
I w ten sposób pojawili się na świecie szeregowcy...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą