Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Morderstwo w OrientPośpiechu (część II)
Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu


Tak to się zaczęło

Przygotowania do urlopu szły pełną parą. Otwartych spraw nie miałem, motel jak zwykle był opłacony do końca miesiąca, więc nie było strachu, że pod moją nieobecność ktoś zagości w moim gniazdku. Siostra Marylcia musiała wyrobić odpowiednią ilość godzin przed urlopem. Wredna Oddziałowa, pamiętająca moje krótkie, acz efektowne występy w szpitalu, absolutnie nie chciała pójść Marylci na rękę i ładowała jej w grafik dyżur za dyżurem. Ot, wredne i zazdrosne babsko. Wyjeżdżaliśmy w piątek wieczorem, a Marylcia ostatnią zmianę kończyła tego samego dnia rano. Zająłem się więc przygotowaniami. Wiedziony instynktem prawdziwego eksperta od survivalu, kupiłem termos i dodatkową parę ciepłych gaci. Nigdy nie wiesz co Cię może spotkać na szlaku. Zaopatrzyłem się też w mapę Bieszczad, o dziwo na pobliskim CPN mieli jakąś sfatygowaną sztukę. Data wydania niezbyt uwiarygodniała jej rzetelność, ale lepsze to niż nic. Jak się okaże, że ktoś poprzestawiał góry, kupimy na miejscu coś bardziej aktualnego. Dla spokoju ducha sprawdziłem i uzupełniłem stan apteczki. Bandaże, opaski, plastry, piersiówki, prezerwatywy… No tak, pełen zestaw bezpieczeństwa.
Właściwie prezerwatyw miałem aż nadto. Podczas imprezy w barze, co chwilę któryś z pijanych wesołków rzucał wysublimowane aluzje i wpychał mi gumy do kieszeni. Nikt nie odpuszczał okazji do sprośnych żartów i głośnych komentarzy. Naturalnie skończyło się to bijatyką, ku ogólnej radości zgromadzonej gawiedzi. Nie mieli złych zamiarów. Pożartować każdy lubi, ale jak przekroczyli cienką linię byłem zmuszony bronić honoru mojej towarzyszki wyprawy.

Aż nadeszło wyczekiwane piątkowe popołudnie. Zamówiłem taryfę pod zajazd.
- Jedziem po Marylcię? – Zapytał złotówa.
Oczywiście, wszyscy wszystko wiedzą. A taryfiarz najwięcej.
- Jedziemy. Ruszaj pan w drogę.
Przejechaliśmy przez pustawe miasto. Nie ma się co dziwić. Pogoda pod psem, zimno, ciemno, wiało i padało. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Miałem jeszcze kilka chwil do umówionej godziny, oparłem się więc o auto i zapaliłem papierosa. Złotowa się przyłączył.
- No to na tydziń do Ustrzyk jedzieci?
- Nie da się ukryć. – W istocie, nie dało się.
- Nu, to zdrowia tam nabierzci i sił. Ali dobrze dbaj o naszą Marylcię. Cenny skarb naszego szpitala.
- Spokojna głowa, zadbam o nią najlepiej jak tylko potrafię.
Facet się roześmiał.
- Jak będziesz pan o nią dbać, tak jak o siebi, to raczej spokojny ni mam prawa być.
Cholerny błazen.
- Dobra, dobra, nie bądź pan taki cwany i dowcipny.
Skończyłem fajkę i spojrzałem na zegarek. Za trzy umówiona godzina. Akurat czas, żeby człek tak kulturalny jak ja zjawił się tam gdzie być powinien. Zastukałem do drzwi Siostry Marylci. Po chwili otworzyła. Wyglądała zjawiskowo. Zgrabny płaszczyk pokazujący nienaganną sylwetkę, uroczy niebieski kapelusik, na szyi piękna etola, cudny uśmiech… Ech, wypadałoby się uszczypnąć, żeby sprawdzić czy to na pewno nie zjawa. Wyciągnęła dłoń na powitanie. Szarmancko ucałowałem.
- Wspaniale Siostra wygląda. To zaszczyt mieć taką towarzyszkę podróży.
Zarumieniła się lekko i uśmiechnęła.
- Ależ co też pan Detektyw, zwyczajni tak. – Powiedziała skromnie. Chciałbym żeby to było zwyczajnie. Świat byłby piękniejszym miejscem. Przekonałem się, że to nie sen niecałą minutę później.
- Pomogę Siostrze z bagażem.
- A proszę, tu w przedsionku.
Święci pańscy. Dobrze, że nie jechaliśmy na dłużej. Trzy kufry, walizka na kółkach, plecak i torba. Wychodziło po niecałej sztuce bagażu na dzień pobytu. Niezły wynik.
- Siostro Marylciu, jak rozumiem to wszystko jest potrzebne?
- Naturalni, przecież nigdy nie wiadomo, co kiedy może si przydać.
Oczywiście, koniec dyskusji. Obróciłem dwa razy i zapakowałem wszystko do auta. Można było jechać na dworzec.
- Zabrał pan Detektyw bilety?
- Naturalnie – klepnąłem się w okolice wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- A drzwi do mieszkania zamknął?
- Słucham?
- Nu, drzwi do mieszkania czy na pewno zamknął?
- Oczywiście, proszę się nie martwić.
- Gaz wyłączony?
- Nie mam kuchenki.
- Jak to ni ma pan kuchenki?
- Normalnie, jadam na mieście.
- To ni zdrowo tak się odżywiać. Okna pozamykał?
Ej. Moment. Co to za przesłuchanie?
- Długą Siostra ma tę listę?
Pokręciła trochę nosem. Idealnym nosem, co warto podkreślić.
- Ja muszę ważne rzeczy sprawdzać, bo jak ni ja, to kto to zrobi?
- Ma Siostra rację – westchnąłem. – Zamknąłem okna.
- Wodę zakręcił?
Jednak musieliśmy przebrnąć przez pełen zestaw pytań.
- Tak, wodę zakręciłem, psy i koty nakarmione, dzieci grzecznie śpią.
- Boże mój, jakie dzieci?!
- Żartuję, Siostro Marylciu. Nie mam żadnych dzieci. – Przynajmniej takich, o których bym wiedział, dodałem w myślach.
Dojeżdżaliśmy już do dworca, więc przesłuchanie dobiegło końca. Zapłaciłem taryfiarzowi tradycyjne pięć dyszek, wytaszczyłem z bagażnika klamoty i poszliśmy na peron. Poczekalnia od lat była nieczynna, więc trochę czasu trzeba było postać na chłodzie. Chłód szybko ustąpił miejsca zdziwieniu. Na peronie czekało na nas kilkanaście osób. Potarłem czoło. Komitet pożegnalny? No bez jaj. Nie trzeba było śledczego żeby stwierdzić, że towarzystwo jest delikatnie napite. Czerwone uśmiechnięte gęby szczerzyły się w naszą stronę.
- Panie Detektyw. Pan ich tu zapraszał?
- A w życiu, Siostro Marylciu. Nigdy bym na tak durny pomysł nie wpadł. Chyba prywatna inicjatywa któregoś z mieszkańców.
A dokładniej rzecz ujmując Tyczki. Dureń stał na czele komitetu z uśmiechem od ucha do ucha.
- Nu, kochani – zaczął. – Wreszci jesteści. Troszkę tu czekamy, a chłodek si zrobił. Nu ale nic. Najważniejsze, że się spotkaliśmy. Dajcie pyska. – Podszedł do Marylci i wycałował ją w oba policzki.
- Tyczka, nawet kurwa nie próbuj. – Wycedziłem przez zęby.
- Nu co ty, Kapelusz, jak to si nie pożegnać?
Próbował mnie złapać za poły płaszcza. Na szczęście Marylcia na chwilę odwróciła wzrok, więc posłałem pajacowi delikatnego haka pod żebra.
- Tyczka, pojebało was? – szepnąłem.
- Żadne pojebało. Wyprawić was trzeba, to przecież nic dziwnego. Młodzi wyjeżdżają, to i za ich zdrowie trzeba wypić.
Młodzi, dobre sobie. Razem licząc, Siostra i ja mieliśmy uczciwe kilkadziesiąt lat. I to po mojej stronie była większa część tej sumy. Ale widać brać barowa korzystała z każdej nadarzającej się okazji do urozmaicenia wieczoru.
- Nu, to na dobrą drogę. – Pojawiła się tacka z kieliszkami. Ku mojemu rosnącemu zdziwieniu, Marylcia sięgnęła po porcję wódki.
- Siostra pije?
- Okazjonalni – odparła. - Ali niech sobi nie myśli, że będzie mógł chlać do woli. Nic z tych rzeczy.
Musiałem mieć wyraźny znak zapytania wypisany na twarzy, bo skinęła przyzwalająco. Z pewną ulgą na sercu ja też sięgnąłem po gorzałeczkę.
- Wszyscy mają? – Krzyknął Tyczka i rozejrzał się po peronie.
Nie wszyscy mieli. Dwóch zmarzniętych SOKistów wyraźnie nie podzielało entuzjazmu zgromadzonych. Cóż, ich problem. My wypiliśmy po kolejce.
- Jednym wołem się nie orze. – Przywołał ludową mądrość któryś z chłopaków. Druga tura została przygotowana. Siostra bez wahania złapała za szkło. Ja w sumie też. Brzęk i w gardło. Poszło gładko.
Usłyszeliśmy gwizd lokomotywy. Zbliżała się nasza osobówka do Białegostoku. Czyli czterdzieści pięć minut przez wioski i jesteśmy na miejscu. Na miejscu startu właściwego, oczywiście. Wsiedliśmy do wagonu a chłopaki podali bagaże przez okno.
- Nu, to bawci się tam dobrze, ali grzecznie. I pilnuj Siostry Marylci, ma wrócić cała i zdrowa bo Ci, Kapelusz, nogi z dupy powyrywam.
- Tyczka, łobuzie. Zachowuj si. – Marylcia ofuknęła swojego kolegę. Ten poczuł respekt i zamknął gębę. Pociąg ruszył, a machający nam na pożegnanie tłumek szybko zaczął niknąć w oddali. I tak oto zostaliśmy we dwójkę.

Droga do Białegostoku przebiegła bez komplikacji. Tylko przy Knyszynie trochę nerwowo wierciłem się na krześle. Nie mam najlepszych wspomnień z tą stacją. Tym razem jednak problemów nie było. I dobrze. Bijatyka już na początku wycieczki zdecydowanie nie była potrzebna. Pierwszy etap zakończyliśmy bez opóźnień. O dziewiętnastej byliśmy na miejscu. Do odjazdu zostały trzy kwadranse, ale nasz pociąg, o przepraszam, OrientPośpiech był już podstawiony na peron.
- No to jak, Siostro Marylciu, wsiadamy?
- Zaraz, tylko do sklepu pobiegnę! Muszę coś jeszcze kupić, a bez tego ni ruszę.
Nie, nie, nie, nie, nie. Powiedzcie, że to nie to o czym myślę.
- Krzyżówek na drogę ni wzięłam. Zaraz będę.
Kamień spadł mi z serca. Poleciała na dworzec i po kilku chwilach wróciła ściskając w ręku pięćset panoramicznych.
- Taki hobby – powiedziała lekko przepraszającym tonem.
- Nic strasznego, też czasem lubię wpisać kilka literek w kwadraciki. No, to może chodźmy już na ten pociąg. Coraz zimniej się robi.
Zebraliśmy bagaże i poszliśmy. Muszę przyznać, że OrientPośpiech robił niezłe wrażenie. Wagony stylizowane na złotą epokę kolei parowych, w oknach zasłonki, przy stolikach w Warsie lampki. Ktoś się naprawdę bardzo postarał. Jasna sprawa, biznes trzeba robić kompleksowo, a nie po łebkach.

Podszedł do nas konduktor. Facet też był dobrze przygotowany do odegrania roli. Białe rękawiczki, długi płaszcz z dwoma rzędami guzików, okrągła czapka na głowie. Byłem pełen uznania.
- Szanowni państwo raczą pokazać bilety. – To mówiąc delikatnie i z taktem się ukłonił.
Raczyłem, więc pokazałem. Szybko na nie spojrzał i od razu oddał.
- Wagon piąty, przedziały szósty i siódmy. Zapraszam. – Złapał za największy kufer Marylci i wtaszczył go na pokład. Poszliśmy jego śladem i po kilku chwilach byliśmy przed swoimi przedziałami.
- Zostawiam państwa. W wagonie restauracyjnym będzie podawana kolacja. Planowo wyruszamy o 19:48, posiłki zaczną być serwowane o wpół do dziewiątej. Tymczasem żegnam państwa życząc udanej podróży i wielu wspaniałych wrażeń.
Zrobił znaczącą minę, więc wcisnąłem mu w łapę dwie dychy. Zarobił uczciwie. Przedziały sypialne też robiły wrażenie. Można było rozłożyć szeroką kanapę, albo zawiesić jedno łóżko nad drugim. Na podłodze wykładzina, ścianki elegancko wykończone drewnem. Sprawdziłem też okno, otwierało się. Kurde, nawet kibel był na wyposażeniu.
- I jak, Siostro Marylciu, podoba się Siostrze?
- Piękne, panie Detektyw, naprawdę piękne! Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Może na jakichś starych filmach, albo w książce, ale na własne oczy to nigdy.
Była wyraźnie podekscytowana. Ja w sumie też, tylko starałem się zachowywać pozory opanowania. Rozlokowaliśmy się w swoich przedziałach. Do odjazdu brakowało jeszcze kilkunastu minut więc chciałem wyskoczyć na papierosa. Wyszedłem na korytarz i od razu wpadłem na moją towarzyszkę podróży.
- A pan Detektyw to dokąd się wybiera?
- Zapalić, mamy jeszcze chwilę.
- Tylko niech się ni spóźni. Ni chcę pojechać bez pana. To byłoby niwłaściwe.
Niwłaściwe, delikatnie ujęte. To byłby dramat.
- Będę stał przy drzwiach. – Uspokoiłem ją. – Na pewno nie odjedzie Siostra beze mnie.
Punktualnie o 19:48 zabrzmiał gwizdek. Szarpnęło wagonami, a stukot kół oznajmił, że nasza wyprawa się rozpoczęła...

& :szufla

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Maciej1988
Maciej1988 - Superbojownik · 6 lat temu

Ale wiesz, że po takim wstępie nie wypada skończyć w piątym odcinku?;)

Wincyj! Czynścij! ;)

--
Bób
Koper
Włoszczyzna

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
g1azm1 - Bojownik · 6 lat temu
ojżesz i znowu czekanie, ale warto

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
:maciej1988, wiem, tym opowiadaniem chciałbym przebić 150 stronę całości
:g1azm1, dzięki

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Kwiateck
Kwiateck - Superbojowniczka · 6 lat temu
Popodróżowałabym takim stylizowanym pociągiem z wielką przyjemnością. Tylko bez żadnych morderstw w pakiecie ;)
jak zwykle.

--
Jeśli nie możesz się nauczyć jeździć na słoniu, naucz się przynajmniej jeździć konno. - Co to jest słoń? - Rodzaj borsuka - wyjaśniła Babcia. Nie dzięki przyznawaniu się do ignorancji od czterdziestu lat cie­szyła się sławą znawczyni natury.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Jane_Doe - Bojowniczka · 6 lat temu
i czekamy

--
====>====>

Smiszny85
Smiszny85 - Superbojownik · 6 lat temu
Jak zwykle niezwykle

--
Huta była wolnym miastem! Huta wolna będzie zawsze!

Rupertt
Rupertt - Fajranttoholik · 6 lat temu
Wspaniale!
Kto zginie?!

--
ryćk'n'rotfl

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
kemoc - Superbojownik · 6 lat temu
Świetne, wincyj

--
siła ezpublisha

empatyczna
empatyczna - Gołota Poezji · 6 lat temu
Wyjątkowo ciekawie zaczyna się ta podróż i na pewno będę podglądać tę parę podróżników.

--
Czy można spełnić wszystkie swoje marzenia? Tak, jeżeli będziesz miał/ła jedno marzenie, które brzmi: chcę osiągnąć w życiu tyle, ile tylko zdołam./moje/

lary
lary - Superbojownik · 6 lat temu

pies_kaflowy
pies_kaflowy - Bęcwał Dnia · 6 lat temu
Mi zginął portfel, to pewnie Tyczki robota.;)

--

Fuleren
Fuleren - Superbojownik · 6 lat temu
Tak na odchodnego: zamknięta poczekalnia dworca w Mońkach:



A tu peron w stronę Białegostoku, nu


--
Don't blink

Tynf
Tynf - Superbojownik · 6 lat temu

Czuję, że tam nie będzie nijakiego morderstwa, wręcz przeciwnie... tzn wręcz przeciwnie do zdarzenia w którym kogoś ubywa z tego świata.

--
"Jesli potrafisz zadać własciwe pytanie - odpowiedź pojawia się samoistnie", Sin-Itiro Tomonaga.

pracownik
pracownik - Superbojownik · 6 lat temu
Dlaczego jak to czytam, to mam przed oczami R. Rynkowskiego w piosence o błędach natury??? Ma to ktoś tak jak ja?

--
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad twoim grobem zesrały się z wrażenia.
Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Morderstwo w OrientPośpiechu (część II)
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj