Wczoraj jakieś dwa metry od bramy wjazdowej do mojego domu facet wjechał traktorem w drzewo. Pominę komentarz dotyczący akcji policji i pogotowia. Po pierwsze musiałoby paść kilka niecenzuralnych słów, po drugie nie o tym chcę pisać.
Jedną z pierwszych osób, które były na miejscu wypadku był kierowca samochodu jadącego za traktorem. Opowiedział mi dokładnie jak to się stało, jednak gdy tylko zjawiła się policja i funkcjonariusz zapytał czy ktoś z nas to widział, wycofał się cichcem, wsiadł do samochodu i odjechał.
Z jednej strony uważam to zachowanie za godne potępienia (może kierowca sam nie pamięta, albo nie jest w stanie powiedzieć co się stało, może był jeszcze inny uczestnik ruchu, który spowodował wypadek i uciekł). Opowiedzenie o tym co się stało może pomóc nie tylko policji i jest to nasz obywatelski (tfu) obowiązek.
Z drugiej strony sama byłam kiedyś świadkiem wypadku (opisywałam to kiedyś na narzekalni). Kilkakrotnie mnie wzywano na sprawy sądowe ponad 100km od domu, w godzinach pracy lub zajęć na uczelni. Zwracano mi tylko część kosztów i ani razu nie zapytano mnie o nic (raz sprawa była przeniesiona na inny termin, o czym dowiedziałam się na miejscu, innym razem obeszło się bez przesłuchiwania świadków itd., itp.)
Za każdym razem kiedy wspominam ostatnią przygodę z sądem, zarzekam się, że następnym razem odwrócę głowę żeby nic nie wiedzieć, albo będę udawać ślepą, głuchą i nienormalną.
Wczorajsze zachowanie kierowcy-świadka lekko mnie zirytowało.
Zaczęłam się zastanawiać jak ja bym zareagowała będąc świadkiem kolejnego wypadku i jakoś nie mogę się zdecydować.
Co wy o tym sądzicie?
Jedną z pierwszych osób, które były na miejscu wypadku był kierowca samochodu jadącego za traktorem. Opowiedział mi dokładnie jak to się stało, jednak gdy tylko zjawiła się policja i funkcjonariusz zapytał czy ktoś z nas to widział, wycofał się cichcem, wsiadł do samochodu i odjechał.
Z jednej strony uważam to zachowanie za godne potępienia (może kierowca sam nie pamięta, albo nie jest w stanie powiedzieć co się stało, może był jeszcze inny uczestnik ruchu, który spowodował wypadek i uciekł). Opowiedzenie o tym co się stało może pomóc nie tylko policji i jest to nasz obywatelski (tfu) obowiązek.
Z drugiej strony sama byłam kiedyś świadkiem wypadku (opisywałam to kiedyś na narzekalni). Kilkakrotnie mnie wzywano na sprawy sądowe ponad 100km od domu, w godzinach pracy lub zajęć na uczelni. Zwracano mi tylko część kosztów i ani razu nie zapytano mnie o nic (raz sprawa była przeniesiona na inny termin, o czym dowiedziałam się na miejscu, innym razem obeszło się bez przesłuchiwania świadków itd., itp.)
Za każdym razem kiedy wspominam ostatnią przygodę z sądem, zarzekam się, że następnym razem odwrócę głowę żeby nic nie wiedzieć, albo będę udawać ślepą, głuchą i nienormalną.
Wczorajsze zachowanie kierowcy-świadka lekko mnie zirytowało.
Zaczęłam się zastanawiać jak ja bym zareagowała będąc świadkiem kolejnego wypadku i jakoś nie mogę się zdecydować.
Co wy o tym sądzicie?
--
Skydiving is a high risk activity that may result in loss of job, spouse, sobriety and large amounts of money.