Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Najgłupsza zabawa z dzieciństwa X

32 895  
48   2  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś zabawa w pingla. Będzie też o "skisłeś". Będzie też o Marcie i zabawach w kuchni.

U mnie w podstawówce rekordy popularności zbijała zabawa w "pingla". W wąskim korytarzu, najczęściej przed salą z języka angielskiego bądź też języka polskiego, ustawialiśmy się przy barierkach od schodów, przy drzwiach i ścianach twarzami do siebie. Najbardziej były pożądane miejsca przy barierkach - trudniej było stamtąd człowieka "wybić". W każdym razie ktoś na początku zabawy zostawał "pinglem", czyli w tłumaczeniu z naszego na polski - piłeczką ping-pongową. Nikt nie chciał być nim pierwszy, dlatego zwykle zabawa i ustawianie zaczynało się, gdy już ktoś poszedł w ruch.
Odbijało się tę osobę jak leciała w naszą stronę, ale trzeba było uważać - "pingiel" mógł wyrwać "paletkę" z jej miejsca i zająć jej miejsce, a wyrwana osoba zostawała "pinglem". Kilka razy zabawa kończyła się płaczem po wyrżnięciu głową w ścianę rzeczonego "pingla".

Była też zabawa w "zaganiaczy". Cała zabawa polegała na tym, że dziewczyny lub chłopcy, bawiąc się tradycyjnie w berka, zaganiali płeć przeciwną do swojego kibla. Następnie, gdy już wszyscy przeciwnicy byli w środku, zapierało się nogami i przytrzymywało drzwi. Chodziło o to, by utrzymać przeciwników w kiblu aż do końca przerwy (czasem nawet po), a siedzący w środku najczęściej brali rozpęd i próbowali z bara przywalić w drzwi tak, aby uzyskać wyjście. Zabawa skończyła się, gdy w ten sposób wyłamaliśmy z zawiasów drzwi ubikacji dziewczęcej, po spektakularnym uderzeniu moim i czterech innych koleżanek.

by  kitashiro @

* * * * *

W drugiej klasie gimnazjum graliśmy w zabawę pt. Skisłeś!. Była to zabawa polegająca na tym, że pewna osoba dotykając drugiej mówiła po cichu skisłeś. Osoba która miała skisnąć musiała zrobić to samo następnej osobie. Skiśnięcia nie mogła dostać ta osoba, która miała nad sobą daszek z dłoni. Jeżeli pewna osoba nie miała komu oddać skiśnięcia (bo reszta klasy miała daszki), reszta klasy odliczała od 10 do 0 i głośno krzyczeliśmy SKISŁEŚ!. Nauczyciel musiał mieć niezły ubaw widząc taką sytuację.

by  galagalka @

* * * * *

W podstawówce razem ze znajomymi wymyślaliśmy wiele różnorodnych zabaw, jednak jedna utkwiła mi w pamięci...
Pewnego upalnego dnia w wakacje postanowiliśmy pobawić się w komandosów. Ubrani w grube rzeczy, bojówki moro oraz czapki naciągnięte na głowę z wyciętymi dziurami na oczy biegaliśmy po naszej bazie, którą była mała górka, a tuż za nią brama do przedszkola. Chowaliśmy się i rzucaliśmy workami z wodą i innymi przedmiotami w młodsze dzieci. Jeden z moich kolegów wpadł na genialny pomysł, podniósł "mały" kijek i rzucił nim w dosyć gęsto zarośnięte drzewo. Okazało się, że na tym drzewku pszczoły robiły sobie imprezkę i budowały ul. Skończyło się na sprincie do domu i kilkudziesięciu ukąszeniach.

by  Tomspl

* * * * *

Na moim podwórku rosło kilka jarzębin, których owoce służyły nam jako amunicja do naszych "pistoletów". Do wykonania pistoletu potrzebna była końcówka z butelki, jeden palec z gumowej rękawiczki i gumka. Wkładało się do niego owoc jarzębiny, naciągało palec i strzelało. Cholernie bolało. Często zdarzało się że ktoś dostał po głowie i z płaczem wracał do domu. Jako że u mnie było najwięcej jarzębiny, to te zabawy rozgrywały się u mnie. Często też chodziliśmy na "wyprawy", czyli chowaliśmy się w krzakach przy drodze i strzelaliśmy w auta. Możecie sobie wyobrazić zdziwienie kierowcy, gdy nagle na jego auto spada grad jarzębiny. Niektórzy po prostu jechali dalej, ale często się zdarzało, że musieliśmy uciekać, ale nigdy nie zostaliśmy złapani. Widać już w dzieciństwie lubiłem ten dreszcz adrenaliny.

by  wattsrider @

* * * * *

Jak padał duży deszcz, to pod trzepakiem tworzyła się ogromna kałuża, która z dnia na dzień wysychała. Taaa.... Kałużę nazwałyśmy "Marta", chodziłyśmy do niej i śpiewałyśmy piosenki o tym jakie to smutne, że już umiera i nosiłyśmy jej kwiatki... I tak do dnia aż uschła...
Druga mądra zabawa autorstwa mego brata: na wsi u dziadków zbieraliśmy krótkie patyczki i wkładaliśmy je w krowie placki. Wygrywał ten, kto wsadził patyczek najgłębiej jednocześnie nie dotykając kupy palcem... Zabawa była dobra do momentu, gdy skupiona wsadzałam patyczek, a brat znienacka popchnął moją rękę...

by  pieknyslub @

* * * * *

Polowanie na żaby! To była prawdziwie męska przygoda. Wyruszaliśmy w sześć, siedem osób na niedaleką hałdę albo na bagna do lasu i tam przeszukiwaliśmy każdy kamień, każdą kałużę i każdą dziurę. Gdy znaleźliśmy jakąś żabę, zabieraliśmy ją na miejsce egzekucji, gdzie - niestety, przeprowadzaliśmy okrutne i bezduszne eksperymenty na tych bezbronnych żabach, z użyciem petard, kapiszonów, strzykawek napełnionych wodą utlenioną i skalpelem (nie mam pojęcia skąd go wzięliśmy). Dzieci bywają okrutne.

by  Coperfield

* * * * *

W czasach gdy mieszkaliśmy w bloku, a w kuchni lśniło zielone linoleum, chodziliśmy z bratem do podstawówki. Często byliśmy w domu przed rodzicami i oczywiście wtedy zabawa była najlepsza. Jednym z najdziwniejszych pomysłów było robienie ślizgawki w kuchni. Wylewało się dużą ilość rozcieńczonego płynu do mycia naczyń na całą powierzchnię podłogi, rozpędzało przez przedpokój i ziuuuum - wpadało z impetem w bufet. Siniaków trochę było, ale kto ich nie miał? Jak teraz o tym myślę, to nie mogę dociec, w jaki sposób za każdym razem udawało nam się posprzątać to bagno - zaczynaliśmy wtedy, gdy mama dzwoniła domofonem. A mieszkaliśmy na pierwszym piętrze.

Lubiliśmy także chodzić po szafach i regałach. Razu pewnego mój młodszy brat (ja - 9, on - 7) wdrapał się na półkę niezdobytą jak do tej pory. Nie mogłam oczywiście być gorsza. Wejść weszłam, gorzej z zejściem. On zeskoczył (był mniejszy/zwinniejszy/ODWAŻNIEJSZY), a ja stwierdziłam, że jest wyżej niż myślałam. Podstawiał mi drabinę, poustawiane na sobie krzesła, nic mnie nie przekonało. Zeskoczyłam (na tyłek, oczywiście, a jak) dopiero gdy miała wrócić mama.

by  lace

* * * * *

W czasie 3 klasy podstawówki, na naszym osiedlowym podwórku miały się pojawić nowe atrakcje. W związku z tym wysypano na trawie naprawdę dużą górę czarnej ziemi. Razem z koleżanką postanowiłyśmy przekopać stopami tunel. Przez kilka tygodni przychodziłyśmy tam codziennie, siadałyśmy naprzeciwko siebie i wierciłyśmy stopami, po powrocie do domu nasze nogi były kompletnie czarne. Kopałyśmy tak, aż w końcu nasze stopy się zetknęły, potem zabawa się skończyła.

by  Vampiress

A czy Ty także masz takie wspomnienia z dziwnych zabaw? Podziel się tą wiadomością ze mną. Kliknij w ten link, a w temacie wpisz Najgłupsza zabawa. Znaczek @ za nickiem oznacza osobę, która nie posiada konta w serwisie Joe Monster.

Oglądany: 32895x | Komentarzy: 2 | Okejek: 48 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało